Nie używam koszulek na karty. Nienawidzę ich. Nie potrafię uwierzyć, że zapotrzebowanie na to cholerstwo rośnie i rośnie. Ludzie, oszaleliście? Stół w domu też owijacie folią? Klawiaturę owijacie ceratką? Macie ostretchowane krzesła w kuchni? O co chodzi?! Ktoś mi to wyjaśni?

*

Tak, wiem, jestem klimaciarzem. Uwielbiam antykwariaty, starocie, wiecznie znoszę do domu jakiś bezsensowny badziew typu świecznik, dzbanuszek czy fajkę. Wiem, wiem.

Cóż, z grami mam podobnie. Pamiętam jak wielką frajdę sprawiło m odkrycie, że w Niemczech są antykwariaty z grami. Kupiłem tam Tikala, czy Samuraja i było to wspaniałe, znacznie fajniejsze uczucie, niż kliknięcie w sieci i zamówienie nowego zafoliowanego pudełka. Odwiedzam stoiska antykwariatów co na Essen. Sklepy ze skarbami.

W domu mam sporo takich skarbów. Pudełka z wyblakłymi kolorami, starymi planszami, z całą tą tajemniczą historią w tle.

Zresztą, gry które kupiłem jako nówki też powoli zamieniają się w niezwykłe eksponaty. Moja kopia Cytadeli wygląda jakbym ją zgubił w lesie tropikalnym i odnalazł po dwóch miesiącach. Grałem w nią grubo ponad 100 razy. Bez koszulek. Mój egzemplarz starego The AMEZing Labyrynth jest owinięty taśmą klejącą jak mumia, a w środku zamiast oryginalnych pionów ma kolorowe meeple z różnych wersji Carcassonne. Moje Cash & Guns? Nawet nie pytajcie. To jest masakra, co się stało przez lata z tym pudłem.

To moje skarby. Wszystkie te gry ze śladami rozlanej kawy, ze śladami kredek i pisaków, bo dzieciaki miały zbyt dużo wolności, wszystkie te dosztukowywane komponenty…

To historia moich wieczorów z planszówkami. Nie chcę by gry wyglądały jakbym za każdym razem wyciągał je z laboratorium naukowego z pojemników próżniowych, czyste, schludne, bez duszy.

*

No ale wy koszulkujecie wszystko. Naprawdę to potrzebne? Każdą cholerną kartę w każdej waszej planszówce?

Czy naprawdę wydaje ci się, że po 30 partiach w Race for the Galaxy na kartach pojawią się ślady zniszczenia i uniemożliwią grę? Grałem w RftG ponad 100 partii. Bez koszulek. Ani jedna się nie zniszczyła.

Czy naprawdę wydaje ci się, że po 50 partiach w 51. Stan karty zetrą się i nie będziesz mógł grać? Rozegrałem ponad 200 partii w 51. Stan testując przeróżne dodatki, warianty… Nic. Nic się z kartami nie stało.

Zresztą, a nawet gdyby!

Załóżmy, że grałeś 50 razy w jakąś grę i karty faktycznie się starły. Grałeś w Cytadelę i zajechałeś karty na śmierć. Oto mój punkt widzenia:

Przekaż swoje pudło do Domu Dziecka, czy szkolnej biblioteki. Zrób dobry uczynek.

Kup nowy egzemplarz Cytadeli.

I napisz mail do Bruno Faiduttiego:

„Drogi Bruno

Bawiłem się przy Cytadeli wyśmienicie. Rozegrałem grubo ponad 50 partii. Spędziłem niezliczone wieczory pełne śmiechu i blefu. Mój egz. gry wygląda fatalnie. Dziękuję ci za to, że stworzyłeś tak fajną grę. Dziś kupiłem nowy egzemplarz. I jak jego zniszczę kupię kolejny. Dziękuję Ci za Cytadelę.”

Dzieciaki będą mieć prezent – twój stary egzemplarz.

Bruno zarobi dodatkowe 3 złote za prawa autorskie, należy się chłopu jak psu buda.

I tylko Ultra Pro wyjdzie na tym jak Zabłocki na mydle. No ale cóż, teraz to już mój problem. Czekam na maila od ich prawników…

To co? Naprawdę potrzebujecie tych setek koszulek?

 

Share: