Przez trzydzieści lat wraz z innymi Mistrzami Gry narzekałem na graczy. Przy każdym spotkaniu, przy każdej możliwości, na każdym konwencie czy zlocie, od słowa do słowa przechodziliśmy szybciutko w tryb jęczenia i rozpaczania jacy to gracze są okropni i niewdzięczni. Że my się staramy, flaki wypruwamy, że my dla nich wszystko, że my im nieba przychylimy, że my dbamy dla nich o każdy detal sesji, a oni przyjdą na gotowe, nażrą się czipsów, zbiorą PD i pójdą do domu, bez „dziękuję”, bez „jesteś genialny”, bez nawet sprzątnięcia po sobie tego właśnie przysłowiowego opakowania po czipsach.
No bo przecież przygotowanie sesji to jest kilkadziesiąt godzin pracy. To jest full time job, to jest masakra. I nawet nie ma dziękuję.