Docinki – klucz do sukcesu?

Gry planszowe to zabawa towarzyska. Gramy, by spędzić czas z ludźmi. By śmiać się, opowiadać dowcipy. Czasami gramy też, by wygrać. Ale bądźmy poważni – gdyby powodem dla którego rozkładam planszę, była nadzieja na zwycięstwo, mógłbym od razu ją składać. Niezbyt często wygrywam. Za to często śmieję się, opowiadam dowcipy i ogólnie świetnie się bawię.

Wczoraj tematem #boardgamehour były docinki podczas grania w planszówki.

Uwielbiam docinki i złośliwości nad planszą. Można wręcz powiedzieć, że ja generalnie nie gram w planszówy, tylko uprawiam docinkowanie!

Jedną z gier, które nadają się do tego wyśmienicie jest wydane przez Portal Games Dziedzictwo: testament duka de Crecy.  Z początku wydaje się, że to jakiś drętwy suchar o historycznym temacie, jakieś nudy na pudy o budowaniu drzewa genealogicznego. Wcale nie śmieszne. Nie mniej, jeśli tylko zaczniecie grać, odkryjecie, że autor gry zaprojektował karty w piekielnie spryty sposób, a wydawca (w tym miejscu mam na myśli swoją nieskromną osobę) dołożył do tego jeszcze świetne grafiki. Powstała jedna z najśmieszniejszych gier w gatunku euro.

W Dziedzictwie wybieracie karty Przyjaciół, za których wydacie następnie swoje córki i swoich synów (a później wnuków i wnuczki). Wybieracie spośród kart, kto godzien jest wstąpić do waszej rodziny. W ciągu kilku chwil pochłania was klimat, a kumple zaczynają rzucać złośliwe komentarze…

No bo jak to, żebyś własną córeczkę wydawał za Dawida, syna szewca? Tego cymbała co obniża Prestiż rodziny i ma pysk jak koń?! Za jakie krzywdy? Dlaczego chcesz skrzywdzić swą córeczkę takim wyborem zięcia?!

Zresztą spójrzmy obok, Constant, doradca króla. Wspaniały towar, bogaty, zacny… tyle, że bezpłodny. Wprowadzasz go do rodziny? Zgadzasz się, by twoja córka wyszła za bezpłodnego grubasa z krzywą peruką? Przekreślisz szczęście dziecka z powodu mieszków złota, które Constant wniesie do rodu?!

Kolejny kandydat wcale nie jest lepszy. Niech no tylko współgracze dostrzegą, że wprowadzasz do gry – czyli do swojej rodziny tego paskudnego prusaka, Friedricha, szantażystę. Ło matko, ależ będą się nabijali. Friedrich ma na ciebie jakieś haki, że zgodziłeś się na to małżeństwo? Nie wolałbyś Michaela, ambitnego oficera z Prus?

*

Trik, który Michiel, autor Dziedzictwa zastosował w grze jest piekielnie prosty, a zarazem piekielnie skuteczny. Michiel wywalił z kart fluff, całe to klimatyczne chrzanienie, które w wielu grach puszcza się małym druczkiem i cały ten fluff skupił w jednym wyrazie – zawodzie postaci. Szantażysta. Oficer, Syn szewca. Córka rzeźnika. Zbankrutowany lord…

Sarah, rewolucjonistka! Taką mieć w rodzinie to zaszczyt!

Elena, kolekcjonerka obrazów. No na pierwszy rzut oka człowiek pozna, że to skarb mieć ją w swoich ramion… w swojej rodzinie!

Itd.

Każda karta w grze, to prowokacja do żartów. To zabawna ilustracja, to jedno słowo opisu – zawodu postaci – który natychmiast buduje skojarzenia i zachęca graczy do żywego komentowania i do naśmiewania się z rodzin innych graczy. Kiedy wżeniają w swoje rody córki ogrodnika, czy synów szewca, wszyscy z chęcią się nabijamy. Jest śmiech, zabawa, wygłupy.

Dlatego wydałem Dziedzictwo. To niby euro, to niby worker placement, to niby optymalizacja i tworzenie kombosów z kart. Nade wszystko jednak, to świetna zabawa w towarzystwie przyjaciół, którzy lubią się pośmiać przy stole!

 

 

photo credit: zenobia_joy via photopin cc

Share: