Rangers of Shadow Deep
Patrzę na wytyczne dotyczące pierwszego scenariusza. Makieta ma reprezentować osadę – potrzeba sześciu chat i jakiś zagród, czy sadu. Do tego potrzeba 6 modeli Gigantycznych Szczurów oraz minium 8 modeli Zombie. No dobra, myślę. Bawię się grami figurkowymi od 1994. To da się zrobić.
Figurki Zombich podkradam z egzamplarza Zombicide i szybko je maluję – jedna sobota i mam komplet. Do tego dorzucam modele Szczurów – znajduję je w jakimś dodatku do Zombicide. Nie, nie miałem go, ale polazłem na magazyn w Firmie i wyszperałem sobie co nieco. Fajnie jest być szefem w firmie robiącej gry. Szczury pomalowałem w godzinkę i po jednej sumiennie przepracowanej sobocie byłem gotowy z modelami przeciwników.
Z makietą było nieco więcej zachodu. W niedzielę zbudowałem i pomalowałem dwie chaty. Wyszły znacznie gorzej niż zakładałem, więc trzeciej już nie robiłem, bo wstyd. Kupiłem gotowy plik STL i w poniedziałek wydrukowałem na drukarce 3d kolejne dwie, piękne jakby żywcem wyciągnięte z Władcy Pierścieni. W kolejny weekend je pomalowałem, a w kolejny weekend zabrałem się z kolei za malowanie mojej dużyny rangerów. Już wcześniej kupiłem modele, więc teraz wystarczyło je pomalować. One zasługiwały na coś więcej niż speed painting, to w końcu Aragorn, Gimli, i Eeowina, więc trzeba się było przyłożyć. 7 modeli, dwa weekendy pracy, wyszli zajebiście.
Miesiąc zleciał, ale wreszcie byłem gotowy. Po czterech weekendach intensywnych przygotowań, klejenia, budowania, malowania mogłem w końcu zagrać. Wyciągnąłem podręcznik, rozłożyłem scenariusz, wziąłem kości w łapy i rozpocząłem epicką obronę osady.
Po 45 minutach wygrałem. Podliczyłem Punkty Doświadczenia i przewróciłem stronę na kolejny scenariusz. Tym razem potrzebuję 8 Gigantycznych Pająków oraz 6 kokonów, z których będą one wypełzały. Makieta reprezentuje puszczę, więc potrzebuję jeszcze z jakieś 20 drzewek…
***
Rangers of Shadow Deep jest fabularną grą bitewną. Każda bitwa to osobny scenariusz, to nowa makieta, to inni przeciwnicy, to inna część fabularnej opowieści o Shadow Deep. Każda bitwa to kilka weekendów przygotowań nowych elementów makiety i nowych przeciwników. Każda bitwa to potem jakaś godzinka rozgrywki.
To jest kompletny absurd. To ile musisz spędzić czasu na przygotowaniach, by potem przez 45 minut porzucać kostkami, to jest absurd. I powiem wam w sekrecie, uwielbiam to!
***
Kiedy jesteś w klubie z grami, kiedy regały uginają się od makiet, które przez lata zbudowaliście, a członkowie klubu mają w kolekcji hordy szkieletów, zombich, pająków, szczurów i czego tam jeszcze potrzebujesz, Rangers of Shadow Deep jest ot, kolejnym bitewniakiem. Otwierasz scenariusz, bierzesz z półki makiety, pożyczasz od kumpli modele i bronisz Shadow Deep przed Ciemnością.
Inaczej jest kiedy siedzisz w tym hobby sam, kiedy masz na głowie całą tą rozległą listę przygotowań, kiedy sam budujesz makiety i wyszukujesz modeli przeciwników, kiedy potrzebujesz tygodni pracy by choć raz zagrać. O tak, wtedy Rangers of Shadow Deep odkrywa przed tobą swoją tajemnicę. Cóż to za tajemnica?
Rangers of Shadow Deep to nieprawdopodobnie prosty bitewniak, to gra o regułach spisanych ołówkiem na złożonej w pół kartce A4, ot rzuć k20 i zobacz, czy rzuciłeś wyżej niż atakujący cię Zombie. Prosty bitewniak? Nie. Rangers to w ogóle nie jest bitewniak, to gra, która nie jest o rozgrywaniu bitew i rzucaniu kośćmi. Rangers of the Shadow Deep jest o naszym hobby i miłości do tego hobby. Jest o przygotowaniach do gry. Jest o budowaniu makiet. Jest o wyszukiwaniu i malowaniu odpowiednich modeli potworów, jest o nadawaniu imion naszej drużynie Rangerów, o przydzielaniu im umiejętności, które pewnie nigdy w grze i tak się nie przydadzą. Rangers of Shadow Deep jest o grą o tych tygodniach przygotowań właśnie i jaraniu się nadchodzącą rozgrywką.
A sama rozgrywka? Na szczęście nie odrywa aż tak bardzo od głównej zabawy, ot rzucisz kilka razy k20, pokonasz Zombich i po godzinie znowu będziesz mógł zająć się tym co najlepsze – przygotowaniami. Wpierw Punkty Doświadczenia dla Rangerów, potem nowa makieta, potem nowe modele przeciwników.
Przed tobą kolejne weekendy zabawy…
No i piękna pasją. Człowiekowi, który nie ma pasji, należy współczuć.
Piękna pasja, czasami samo przygotowywanie się do sesji jest ciekawsze niż sama gra 🙂