W grach, które projektuję, gracze mają dziesiątki decyzji. W słynnym 51. Stanie każdą jedną kartę można zagrać na trzy sposoby. W Robinsonie każdą jedną akcję możesz wykonać na dwa sposoby – na pewniaka lub z ryzykiem. Nawet w moim story-driven Detektywie nawciskałem tyle wyborów, ile się dało – kart w talii jest 36, a gracze przeczytają tylko 18 z nich. Które? To już ich wybór.
Lubię wybory w grach. Lubię podejmowanie decyzji i, co najważniejsze, najbardziej na świecie lubię ten moment po zakończeniu gry, kiedy spoglądam na swój wynik i mówię sobie: „W tym momencie podjąłem złą decyzję. Gdybym zagrał ponownie, zagrałbym inaczej.”
W tym tygodniu zagrałem w grę, w której nie podjąłem niemal żadnej decyzji.