W tym tygodniu w swoim segmencie Ivory Tower dla videocastu Board games Breakfast Scott Nicolson opowiadał o chwili refleksji po zakończeniu rozgrywki. Uwielbiamy grać, kochamy gry, ale to co cenne to nie tylko sama rozgrywka, ale i te kilkanaście minut po niej, pełne rozmów o grze, analizowania błędów, dopytywania przeciwników dlaczego zagrali właśnie tak, a nie inaczej. Te rozmowy, ta chwila obcowania z grą na innym poziomie wzbogaca nasze doznania i przyjemność z gry.

Z moich obserwacji w temacie Robinson przodują dwa typy reflekcji. Pierwsza związana z tym, że Robinson to diablo klimatyczna gra, gracze siedzą i wspominają najbardziej ciekawe wydarzenia, to co było najbardziej filmowe, zaskakujące czy przerażające. No i jest ten drugi rodzaj refleksji, ten z gatunku – do cholery, jak to się stało, że znowu przegraliśmy! Tak, Robinson ma opinię brutalnej gry.

W pewnym momencie Tim Norris napisał na Twitterze:

Ciąg skojarzeń poleciał w kierunku raportów z gier, które też są pewnego rodzaju podsumowaniem rozgrywki. No a z raportami z Robinsona to jest tak, że albo są barwne i długie jak powieść przygodowa, albo krótkie i zwięzłe jak inskrypcja na nagrobku. Zaproponowałem więc na Twitterze – piszemy raporty z rozgrywek w Robnsona. Maxymalnie 144 znaki!

No i się zaczęło…

I mój ulubiony!

Umarłem ze śmiechu, jak go zobaczyłem.

Troszkę jak zwykle się wygłupiam, ale mówiąc poważnie – zgadzam sie z tym o czym mówi Scott w 100%. Uwielbiam grać w gry planszowe, ale nade wszystko uwielbiam też to co jest związane z nimi już po (cyz nawet przed) rozgrywce. Przekomorzanie się, kłócenie kto miał większe szanse na zwycięstwo, gdyby coś tam inaczej się potoczyło, debatowanie nad słusznością strategii… To wszystko sprawia, że granie jest jeszcze fajniejsze.

Dlatego zachęcam do tego o czym opowiadał Scott.

Grajcie.
Debatujcie.
Korzystajcie z bogactwa naszego hobby pełną piersią!

Share: