Mała sala, łącznie 20 stolików. Wszystko zaopiekowane, zadbane, z drobiną serca ukrytą w każdym dosłownie elemencie – stoły zakryte eleganckimi bordowymi obrusami, ściany ozdobione wydrukami gigantycznych żetonów pochodzących z gier, w salce obok bufet z darmową kawą, herbatą, przekąskami.
Konwent od fanów, dla fanów. Przekroczyłem próg sali i nagle siup, przeniosło mnie 20 lat wstecz, do czasów konwentów organizowanych przez kluby fantastyki, konwentów niekomercyjnych, konwentów robionych z pasji, konwentów robionych przez fanów dla fanów.