Handicap tak. Brak walki nie!
Starożytna gra go posiada regułę handicapu – gracz słabszy rozpoczyna grę z kilkoma kamieniami już znajdującymi się na planszy, ustawionymi według ścisłych reguł. W ten sposób na początku rozgrywki ma przewagę, dzięki której będzie mógł stanąć jak równy z równym do walki z lepszym graczem.
Lepszy gracz nie udaje, że się stara. Lepszy gracz nie gra na pół gwizdka. Lepszy gracz nie wykonuje głupich ruchów. On walczy z całych sił, by dopaść przeciwnika, który zaczął grę ze znacznie lepszej pozycji. Go uczy szacunku dla przeciwnika, szacunku dla pojedynku, szacunku dla zaangażowania w grę.
*
Regułę handicapu stosuję gdy gram z dzieciakami w gry planszowe. Daję im jakąś startową przewagę i potem,kiedy już zaczniemy, nie ma litości. Daję z siebie max. Pokazuję dzieciakom, jak trzeba walczyć, pokazuję, jak bardzo się staram, pokazuję, jak dobrymi ruchami można wygrywać i nadrabiać straty. Uczę ich dobrych ruchów i uczę ich właściwej postawy w grze, postawy polegającej na pełnym zaangażowaniu w rozgrywkę i pełnej determinacji do zwycięstwa.
Nie uczę ich, że gra się na odwal. Nie robię ruchów, które są głupie. Nie daje im odczuć,że się nie staram. Wręcz przeciwnie. Handicap sprawa, ze staram się po dwakroć.
*
W X-Winga gram z synem bez handicapu. Gram z nim jak równy z równym. I wiem, że za każdym razem, kiedy Olek mi ładuje i rozpieprza moje statki w drobny pył czuje pełnię satysfakcji, że pokonał tatę. Wie, że jest lepszy, wie, że mu nie odpuściłem i że pokonał mnie w prawdziwym pojedynku.
I choć przegrywam, ja też jestem szczęśliwy. Fajnie jest dostać wciry od syna. Jest skubaniec lepszy. Duma rozpiera.
Leave a Comment