Jutro (piątek, 17 stycznia) serwis BoardGamersAsk organizuje ze mną spotkanie online za pośrednictwem platformy Twitter. Spotkanie odbędzie się o godzinie 19:00. Serdecznie Was zapraszam. Aby dołączyć się do spotkania wystarczy na Twitterze śledzić hashtag #BoardGamersAsk
Do zobaczenia, wirtualnie!
Jest koniec lipca 2009 roku. Stronghold jest gotowy. Mam ustawione jeszcze sporo partii testowych, by sprawdzić funkcjonalność planszy, ikon i takich dupereli, ale generalnie zmierzamy do finiszu.
Sobota wieczór, jestem u kumpla na granie w planszówki, wyciągam na stół prototyp Strongholda i proszę, by zagrali. Bogas będzie się bronił, Salou będzie atakował. Ja będę patrzył.
Jest pierwsza faza pierwszej tury, kiedy dzieje się coś zaskakującego. Coś na co nie byłem przygotowany. Coś nowego. Salou patrzy na karty akcji, spogląda na mnie i mówi: „Nie chce mi się spamiętywać tych ikon. Chrzanie je.” Następnie wyrzuca wszystkie karty do pudełka za wyjątkiem kart Wymarszu i Obozu. „Dziś gram na zalanie murów falą wojska.”
„Co?” jestem w szoku. „Będziesz grał tylko Wymarsz?!”
„Nie buduję machin, nie trenuję wojsk, nie robię rytuałów. Tylko Wymarsze.”
30 minut później jego oddziały przedarły się przez mury. „Czyżbym odkrył strategię wygrywającą?” spytał z bananem na twarzy.
„Chyba żatujesz” mówię. „Gramy jeszcze raz!”
Jeszcze gwoli wyjaśnienia – Bogas, gość, który bronił zamku, to jeden z tych doświadczonych testerów Strongholda, kawał świetnego gracza. O ile ja byłem załamany, on był wściekły, że Salou tak po prostu wmaszerował do zamku. W tej partii dosłownie stawał na głowie, by zatrzymać falę wojsk, ale nie dało się…
Zagraliśmy ponownie. Salou atakuje. Bogas broni. Ja z całych sił pomagam i doradzam Bogasowi.
40 minut później wojska Salou znowu stoją na diedzińcu. Ten uradowany jak dziecko.
Biorę prototyp i zwijam się do chaty. Nie mogę zasnąć. Poprawiam grę. Przyjeżdżam do Salou na drugi dzień, w niedzielę i znowu gramy. Znowu wygrwa. Biorę prootyp, poprawiam, gram, poprawiam, gram, poprawiam…
Załatane. Uff…
***
Ta historyjka to jeden z przykładów kolejnego typu testera. Testera wariata. Gościa, który gra jak kretyn. Gościa, który robi coś totalnie dziwnego, wbrew rozsądkowi i zupełnie nieoczekiwanie odnajduje, że jego pomysł ma sens.
Mistrzem tu jest Michał Oracz. Wynajduje najbardziej pokręcone sposoby rozgrywki. Szuka zawsze zamotanych, dziwnych, nieoczywistych strategii. Szuka dziur w systemie. I wcale często je znajduje!
Potrzebujemy takich wariatów. Jeśli oni nam nie przetestują gry, zrobi to ktoś z BGG. I opowie o pewnej małej dziurce w regułach…
Starożytna gra go posiada regułę handicapu – gracz słabszy rozpoczyna grę z kilkoma kamieniami już znajdującymi się na planszy, ustawionymi według ścisłych reguł. W ten sposób na początku rozgrywki ma przewagę, dzięki której będzie mógł stanąć jak równy z równym do walki z lepszym graczem.
Lepszy gracz nie udaje, że się stara. Lepszy gracz nie gra na pół gwizdka. Lepszy gracz nie wykonuje głupich ruchów. On walczy z całych sił, by dopaść przeciwnika, który zaczął grę ze znacznie lepszej pozycji. Go uczy szacunku dla przeciwnika, szacunku dla pojedynku, szacunku dla zaangażowania w grę.
*
Regułę handicapu stosuję gdy gram z dzieciakami w gry planszowe. Daję im jakąś startową przewagę i potem,kiedy już zaczniemy, nie ma litości. Daję z siebie max. Pokazuję dzieciakom, jak trzeba walczyć, pokazuję, jak bardzo się staram, pokazuję, jak dobrymi ruchami można wygrywać i nadrabiać straty. Uczę ich dobrych ruchów i uczę ich właściwej postawy w grze, postawy polegającej na pełnym zaangażowaniu w rozgrywkę i pełnej determinacji do zwycięstwa.
Nie uczę ich, że gra się na odwal. Nie robię ruchów, które są głupie. Nie daje im odczuć,że się nie staram. Wręcz przeciwnie. Handicap sprawa, ze staram się po dwakroć.
*
W X-Winga gram z synem bez handicapu. Gram z nim jak równy z równym. I wiem, że za każdym razem, kiedy Olek mi ładuje i rozpieprza moje statki w drobny pył czuje pełnię satysfakcji, że pokonał tatę. Wie, że jest lepszy, wie, że mu nie odpuściłem i że pokonał mnie w prawdziwym pojedynku.
I choć przegrywam, ja też jestem szczęśliwy. Fajnie jest dostać wciry od syna. Jest skubaniec lepszy. Duma rozpiera.