Każdemu z Was się to pewnie kiedyś zdarzyło. Kupujecie grę, jesteście mega podekscytowani, zakochujecie się w niej i co… Dokładnie… Waszej ukochanej osobie ta gra się nie podoba. A więc możecie się z grą pożegnać, ta wspaniała gra utknie gdzieś na waszej półce i będzie zbierać kurz.
Znam ten temat. Nieraz mi się to przytrafiło, tak było z Władcą Pierścieni: Konfrontacją, to samo się stało z grą Dungeon Twister oraz Railways of the World. I jeszcze z kilkoma innymi planszówkami…
***
Ale hej od czego ma się synów prawda? Trochę to trwa. A więc zleciało 10 lat oczekiwania, ale w końcu ten dzień nadszedł. Zdjąłem pudełko Dungeon Twister’a z półki. I wierzcie mi – warstwa kurzu która się na nim zebrała była spora. Więc otwieram pudełko, aż mi ręce drżą. Czytam po raz kolejny instrukcję. Następnie tłumaczę grę mojemu synowi, i zaczynamy grać.
Nie cierpi jej. Powiedział że gra jest do kitu, i że nie ma zamiaru grać w nią więcej. Więc ze spokojem odkładam grę na jej miejsce na półce żeby mogła znów zacząć zbierać kurz.
***
Mam również córkę. Zapewne któregoś dnia pojawi się też jakiś wnuk. Tak, zdaję sobie sprawę, że trochę to potrwa żebym mógł z nim zagrać, ale jestem osobą cierpliwą. Poczekam. Ale ostrzegam, że jeśli ten 10 letni smark też mnie zawiedzie i nie będzie chciał ze mną grać w Dungeon Twistera… Dziadek będzie nieźle wkurzony.
Delikatnie mówiąc.
tłumaczenie z Board Games That Tell Stories: Matt