Kiedy zaczynałem bawić się w gry planszowe, królowały recenzje gier w formie artykułów. Szybko jednak nadeszła technologiczna rewolucja i pojawiły się nowe możliwości – pojawiły się podcasty i pojawiły się wideo recenzje.
Dziś każdy z nas ma pod ręką kamerę, czy mikrofon. Każdy z nas maAudacity do obróbki dźwięku czy jeden z wielu świetnych programów do obróbki filmów. Nigdy nie byłotak prosto, jak teraz, prawda?
*
Kilka tygodni temu pytałem na moim Twiterze o ulubionych recenzentów. Wspomniano tylko jednego gościa, który pisze recenzje. Wszystkie pozostałe głosy oddano na wideo recenzentów. Tom Vasel, Joel Eddy, Rahdo, wszyscy oni kręcą swoje recenzje. Robią świetną robotę.
Ale!
Kiedy kamery stały się tak popularne, narodził się nowy format. Nazywa się unboxing. Człowiek z kamerą pokazuje komponenty gry. Otwiera pudło i nagrywa to na kamerę.
I choć sporo unboxerów to moi przyjaciele. I choć jako wydawca jestem bardzo zadowolony, gdy pokazuje się moją grę i to jak dobrze została wydana. Choć wiem, że te filmy cieszą się sporą popularnością…
Mimo to!
Mimo to muszę to jasno powiedzieć – nienawidzę tych filmów!
*
Jeśli mam jakąs grę na radarze, jeśli jest jakaś gra, której zakup rozważam, jeśli jest szansa, że pudło trafi do mojej kolekcji… Za żadne skarby nie obejrzę unboxingu.
Kupuję grę, by sam ją sobie otworzyć!
Kupuję grę, by samemu mieć frajdę z odkrycia co jest w środku!
Kupuję grę, by samemu zobaczyć komponenty po raz pierwszy raz i mieć dziką radość z odkrywania wszystkich tych plansz, żetonów, kart…
Nikt nie będzie mi psuł tej niespodzianki. Nowe pudło to mój skarb. Zabieraj swoją kamerę i zostaw mój skarb w spokoju!
A jako że wszystkie gry na świecie są na moim radarze i wszystkie są moimi potencjalnymi skarbami, nie mogę oglądać unboxing. Taka sytuacja.