Mój ojciec nauczył mnie starej prawdy o zakładach – z dwóch zakładających się osób jedna jest świnią, a druga idiotą. Ten pierwszy wie, że ma rację i bezlitośnie wykorzystuje tę wiedzę, dla zysku. Temu drugiemu wydaje się, że ma rację i to wydawanie się będzie go drogo kosztowało.
W grudniu 2012 roku na Pionku prezentowałem Robinsona. To było dawno temu. Długo zanim gra otrzymała niesamowite recenzje. Na długo zanim okazało sie, że będzie niemieckie, rosyjskie, włoskie, chińskie czy koreańskie wydanie. Na długo zanim zebrała nominacje i nagrody. To był czas, kiedy na polskim forum o grach planszowych mieszano mnie z błotem i atakowano za Robinsona z zaciekłością tak wielką, że aż musieli wkroczyć moderatorzy forum i spacyfikować kilka osób. Wtedy nic nie zapowiadało wydarzeń kolejnych miesięcy…
Wtedy właśnie, na Pionku, pośród burzy i bluzgów, które otaczały mnie z przeróżnych stron w Robinsona zagrał Klema, mój przyjaciel z Opola, a po partii, jak to Klema, przytulił mnie 'na misia’, tak mocno, tak od serca, jak to Klema potrafi, pogratulował mi gry i powiedział z kamienną twarzą: 'To będzie pierwsza 20tka BGG. Gratuluję.’
Brzmiało to absurdalnie, a w tamtym momencie, pośród piekła, które mnie otaczało, brzmiało absurdalnie do kwadratu i do potęgi. Gdyby Klema zaproponował mi wtedy zakład o 10 tys. złotych, że gra dotrze do pierwszej 20tki BGG, założyłbym się bez zastanowienia.
Z tych dwóch zakładających sie, okazałbym się tym drugim. Idiotą. Dziś Robinson wkroczył do Top20 najlepszych gier na świecie według rankingu BGG.
I że też, kurczę, ja jestem abstynentem…